- Nie odłowiłem ok. 700 hektarów, to znaczy ponad 100 ton karpia - wyjaśnia hodowca i dodaje, że już stracił ponad 1,5 mln złotych. Zawiniła pogoda i zaniedbania w konserwacji dna pobliskiej Szprotawy.
Ryby nadal są w stawach, choć w poprzednich latach o tej porze odłów był już skończony.
Tydzień przed świętami ostatnie partie karpia opuszczały jego magazyny. Ten rok był bardzo mokry, ale to nie najgorszy problem. W pobliżu stawów przepływa Szprotawa. - Rzeka jest tak zarośnięta, że woda nie spływa - twierdzi Jerzy Gucma. - Od września jej poziom jest wysoki, ale nikt nie czyści koryta. Tworzą się zatory.
Dzierżawca stawów szukał pomocy w gminie i w powiecie. 23 listopada specjalna komisja sprawdziła poziom wody na Szprotawie (między mostem Rudzińskim do punktu piętrzenia wody oraz na dopływach: Kanał Młot i Kanał Północny). I stwierdziła m.in., że po długotrwałych opadach deszczu poziom Szprotawy podniósł się do stanu alarmowego, co spowodowało wyrównywanie poziomu w rzece i w stawach rybnych. Jednocześnie podniósł się stan wód gruntowych, które też trafiły do stawów. A zła konserwacja rzeki spowodowała, że jej dno jest porośnięte i nie ma możliwości swobodnego odprowadzenia wody - to trzeci wniosek komisji.
Jacek Pabisek, zastępca kierownika legnickiego oddziału Dolnośląskiego Zarządu Melioracji i Urządzeń Wodnych we Wrocławiu, wyjaśnia, że gotowa jest koncepcja inwestycji w całej zlewni Szprotawy, ale na razie nie ma na to pieniędzy.
- W sprawie bieżącego utrzymania powinna być współpraca z właścicielem terenu, czyli Agencją Nieruchomości Rolnych - dodaje Jacek Pabisek.
Jerzy Gucma nie odpuści. Będzie się starał o odszkodowanie za nieodłowione ryby.
Seria pożarów Premier reaguje
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?