Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Szyby zagłębia miedziowego - 27 kilometrów w głąb Ziemi

Piotr Kanikowski
Lubińska firma wybudowała o tej pory 29 szybów w Legnicko-Głogowskim Okręgu Miedziowym. Mają głębokość od 754 do 1243 metrów
Lubińska firma wybudowała o tej pory 29 szybów w Legnicko-Głogowskim Okręgu Miedziowym. Mają głębokość od 754 do 1243 metrów Piotr Krzyżanowski
Gdy woda zatapiała pierwsze szyby w nowym zagłębiu, partia szukała wśród załogi dywersantów, którzy powstrzymują zwycięski pochód socjalistycznej gospodarki. Dziś, już bez polityki, pracuje się spokojniej. Do poskromienia jest tylko natura, a z nią specjaliści z Przedsiębiorstwa Budowy Kopalń PeBeKa nauczyli się radzić - pisze Piotr Kanikowski

Budowę kopalni zaczyna się od szybu. On jest jak jej aorta, początek krwiobiegu. Tędy zjadą na dół ludzie i sprzęt. Tędy będzie wyciągany na powierzchnię urobek. Nim tłoczy się pod ziemię zimne powietrze i wyciąga gorące, razem ze spalinami.

W starym zagłębiu miedziowym szyby zostały po Niemcach - na Lenie czy Konradzie wystarczyło wypompować wodę, naprawić zniszczenia, ewentualnie pogłębić gotowy otwór. Ale odkrycie nowych złóż rudy przez Jana Wyżykowskiego i decyzja o budowie kombinatu stanowiła już bardzo poważne wyzwanie dla kadry inżynieryjnej. Polacy mieli doświadczenie tylko z kopalń węglowych, nie zawsze przydatne w nowych warunkach.

Tymczasem pod Lubinem natura przygotowała pułapkę za pułapką. Nigdy jeszcze nie musieli przeprawiać się przez tak silnie zawodniony górotwór. Po drodze trzeba było sobie poradzić również z tak zwaną kurzawką - drobnymi piaskami zachowującymi się jak gęsta, oleista ciecz. Kłopotliwa - z innych powodów - była też gruba warstwa iłów. Jednym zdaniem, złoże wydawało się nie do ruszenia.

Przez tę geologiczną pułapkę można się było przedrzeć tylko fortelem: zamrażając wodnisty górotwór, by zachowywał się jak zbita skała. Nim w latach sześć-dziesiątych ówczesne Przedsiębiorstwo Budowy Kopalń Rud Miedzi odważyło się na tę metodę, na świecie nie było nikogo, kto stosowałby ją w tak trudnych warunkach hydrogeologicznych, w dodatku na głębokościach sięgających kilkaset metrów.

Drążenie szybu zaczynało się od wywiercenia cylindrycznie ułożonych otworów, zamontowania w nich rur i wpuszczenia w nie solanki, schłodzonej przez agregaty mrożeniowe do temperatury od minus 20 do minus 30 stopni Celsjusza. Zamrożony w ten sposób grunt izolował centralny krąg od wód podziemnych. Gdy ochronny pierścień z lodu pozwalał bezpiecznie opuścić się w dół, zjeżdżali tam ludzie, najpierw z młotamipneumatycznymi i łopatami, później z kombajnami szybowymi, które znacznie przyspieszyły pracę. Wydrążony fragment zabezpieczano obudową betonową lub tubingową.

Przy szybie L-III dla kopalni Lubin - pierwszym w nowym zagłębiu - kombajnów jeszcze nie było. Dwukrotnie woda lub kurzawka przedostawały się przez ochronną warstwę lodu. W styczniu 1962 roku sytuacja wyglądała tragicznie: próby zatamowania wycieku z ociosu nie powiodły się i szyb został zalany. Zasypało go też 4,4 tys. metrów sześciennych luźnych skał. Awarię usunięto, ale podobne zdarzenia przedłużyły proces powstawania kopalni. Władze partyjne traciły cierpliwość. Tadeusz Glazór, były dyrektor Przedsiębiorstwa Budowy Kopalń Rud w Lubinie, w "Kronice Polskiej Miedzi" wspominał, jak różne służby wzywały go na dywanik. Musiał przekonywać, że awarie to nie umyślne działania wrogów ustroju, ale normalny efekt zmagań z naturą.

Warto w tym miejscu wspomnieć inżyniera Jana Urlicha. Pracował w starym zagłębiu miedziowym w Bolesławcu, skąd w 1959 roku został oddelegowany do Warszawy, do Zjednoczenia Budowy Kopalń Rud, w którym rozpoczynały się właśnie dynamiczne prace nadprojektem pierwszego szybu nowego zagłębia miedziowego. Już na początku 1960 roku rozpoczął z grupą kilku osób regularne przyjazdy do Lubina, tworząc w ten sposób pierwszą, mobilną jeszcze dyrekcję i administrację PBKRM.

Ale gdzieś tam na szczytach władzy już kiełkowała niewiara, że człowiek jest w stanie wygrać tę walkę z siłami przyrody. Choć dziś, gdy KGHM potrafi wygenerować rocznie nawet 10 miliardów złotych zysku, trudno w to uwierzyć, po zatopieniu szybu L-II w Zakładach Górniczych w Lubinie Warszawa nosiła się nawet z zamiarem rezygnacji z inwestycji. Jak twierdzi Tadeusz Zastawnik, legendarny dyrektor naczelny Kombinatu Górniczo-Hutniczego Miedzi, część partyjnych władz domagała się całkowitego wstrzymania budowy kopalń i dalszego finansowania tego przedsięwzięcia oraz przeznaczenia pie-niędzy na inne gałęzie przemysłu.

Będące częścią imperium KGHM Przedsiębiorstwo Budowy Kopalń PeBeKa - spadkobierca Przedsiębiorstwa Budowy Kopalń Rud, które drążyło pierwsze szyby nowego zagłębia - przez pół wieku wyspecjalizowało się w metodzie mrożenia górotworu. Dziś jego inżynierowie to najlepsi na świecie specjaliści od tej technologii. Potrafią wytworzyć ochronną zmarzli-nę nawet 650 metrów pod powierzchnią ziemi.

Lubińska firma wybudowała do tej pory 29 szybów w Legnic-ko-Głogowskim Okręgu Miedziowym. Mają głębokość od754 do 1243 metrów. Gdyby połączyć wszystkie górnicze szy-by wybudowane przez PeBeKaw nowym zagłębiu, powstałby gigantyczny szyb docierający27 kilometrów w głąb Ziemi. Trwa także budowa kolejnych: trzydziestego szybu SW-4 w Łagoszowie koło Głogowa (sięgającego głębokich pokładów rudy miedzi) oraz trzydziestego pierwszego, czyli GG-1, w rejonie Głogów Głęboki Przemysłowy.

- Przez pierwsze lata w Pe-BeKa niełatwo było mi zrozumieć pionierów zagłębia miedziowego, pracowników, któ-rzy budowali pierwsze szyby- mówi prezes PeBeKa Ryszard Janeczek. - Opowiadali z tak ogromną dumą o walce z wypływem wody i kurzawką w szybie, walce z żywiołem w wodzie po szyję, drążeniu szybów za pomocą jednej maszyny wyciągowej, urabianiu zamrożonego górotworu jedynie młotkami MP--26. Dziś wiem, że w ich kontekście słowa: "Tak, możemy" nabierają wyjątkowego znaczenia i głębi. Zrozumiałem absolutną wyjątkowość tego przedsięwzięcia, gdy awariapoganiała awarię, warunki by-ły niezwykle trudne, a naświecie brakowało jakiegokolwiek wsparcia naukowego z tego zakresu. Nie istniały książki, które mogłyby doradzić inżynierom z PeBeKa, jak budować górnicze szyby w tych warunkach geologicznych.

Zdaniem Ryszarda Janeczka siłę napędową całego przedsięwzięcia stanowiła wola działania i determinacja załogi, jej upór w codziennej pracy.
- Kłopoty i przeszkody determinowały działania, a drobne sukcesy napawały ogromną dumą i dawały siły do dalszej walki - uważa prezes.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Uwaga na chińskie platformy zakupowe

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na dolnoslaskie.naszemiasto.pl Nasze Miasto