Pogotowie Ratunkowe w Legnicy się nie opłaca?

Pogotowie Ratunkowe w Legnicy się nie opłaca?

Poznali oni limity na przyszły rok, które są identyczne jak dwanaście miesięcy temu. Co więcej są takie same jak dwa, trzy, cztery, a nawet siedem lat temu!

- Rzeczywiście od siedmiu lat te stawki nie wzrosły. Tymczasem zdrożało wszystko - od energii, przez leki, po paliwo - mówi Andrzej Hap dyrektor legnickiego Pogotowia Ratunkowego.

Wszyscy w jednostce doskonale zdają sobie sprawę z tego, że nie będzie łatwo.
- Mam jedynie nadzieję, że najbliższy rok uda nam się po prostu zbilansować na zero - dodaje Hap.

Zła wiadomość jest taka, że absolutnie nie może być mowy o jakichkolwiek zakupach, a niektóre z karetek są już naprawdę mocno wysłużone.

- Powiedzmy sobie szczerze, że w pogotowiu się nie przelewa, spójrzmy chociażby na ich legnicką siedzibę. Co tu dużo mówić - jest skromnie. Szkoda, że limitów nie mają politycy, a limity wprowadza się na tych, którzy mają zadanie ratować nasze życie w potrzebie - mówi Marian Kalinowski, legniczanin, który mieszka przy ul. Wrocławskiej, tuż obok siedziby legnickiego Pogotowia Ratunkowego.

Codziennie jest od kilkunastu do kilkudziesięciu interwencji. Mowa tutaj oczywiście o samej Legnicy. To jedynie wierzchołek góry lodowej, bowiem legnickie pogotowie świadczy swoje usługi również na terenie powiatów: złotoryjskiego, jaworskiego, lubińskiego, polkowickiego, głogowskiego. Ratownicy mają więc pod swoją opieką kilkaset tysięcy osób w tym m.in. całe zagłębie miedziowe. Do ich dyspozycji jest 9 zespołów specjalistycznych typu "S" oraz 11 zespołów podstawowych typu "P".

- Cóż zrobić musimy robić swoje i dobrze pomyśleć jak zamknąć rok - mówi na koniec nieco zrezygnowany Andrzej Hap.

Pogotowie Ratunkowe w Legnicy się nie opłaca?