Sprawa wyszła na jaw, gdy dwaj Rumunii uciekli ze Ścinawy i opowiedzieli o wszystkim policji na dworcu PKP w Krakowie. Oskarżeni o handel ludźmi zostali zatrzymani, a poszkodowani wrócili do Rumunii.
Nikolae L., ani jego żona, ani jego brat nie przyznają się do winy. Twierdzą, że Rumuni chętnie przyjeżdżali, bo u siebie nie mieli z czego żyć. Nikt ich tu na siłę nie trzymał.
Sąd wezwał na przesłuchanie 28 Rumunów, którzy pracowali u L., ale żaden z nich mimo prawidłowego zawiadomienia ani wczoraj, ani na dwie czerwcowe rozprawy nie dotarł.
Wobec tego prokurator proponowała, by odczytać zeznania pokrzywdzonych, które złożyli w prokuraturze w Lubinie po zatrzymaniu rodziny L., ale zaoponował obrońca oskarżonych o handel ludźmi. Mecenas Dariusz Niedźwiedź stwierdził, że nie był poinformowany o przesłuchaniach i nie brał w nich udziału, a to oznacza pogwałcenie artykułu 316 Kodeksu Postępowania Karnego. Jeśli zachodzi niebezpieczeństwo, że świadek nie będzie na procesie, to artykuł ten pozwala dopuścić obrońcę do udziału w przesłuchaniu.
Pani prokurator twierdzi, że przesłuchania Rumunów trwały 48 godzin i że w tym czasie mecenas Niedźwiedź pojawił się w prokuraturze. Nie potrafiła jednak powiedzieć, czy obrońca dwóch Rumunów i Polki został o tym prawidłowo poinformowany.
Sędzia Bartłomiej Treter stwierdził, że odczytanie zeznań naruszałoby prawo oskarżonych do obrony i do uczciwego procesu. Każda ze stron ma bowiem prawo zadać pytania świadkom, dlatego postanowił, że – zależnie od tego, na co pozwala rumuńskie prawo – albo Rumuni będą przesłuchani podczas telekonferencji, albo w miejscu zamieszkania. Strony, w tym oskarżeni, mają dwa tygodnie na sporządzenie listy pytań.
Strefa Biznesu: Uwaga na chińskie platformy zakupowe
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?